środa, 16 września 2009

w przelocie

Nawet nie próbuję się zastanawiać, gdzie będę dziś spać, bo zupełnie straciłam już rachubę. Prawdopodobnie gdzieś za południową granicą, ale pewności mieć nie mogę, bo wiecie, przede mną 487 km trasy, samochodem, ja prowadzę. Także nic jeszcze nie jest przesądzone. Dobrze, że telefon wyświetla mi lokalizację, to się orientuję, gdzie mniej więcej jestem w danym momencie. Inaczej bez szans.

Owszem, byliśmy w tym Londku, wczoraj wróciliśmy. Szaleństwo. Mam 6428972 zdjęć, nie mam czasu ich posegregować, nie mówiąc już o oglądaniu. Ustawię je w kolejce, aktualnie na tapecie zdjęcia z czerwcowej Grecji, do tych dotrę pewnie w okolicach grudnia. Ogrzewane kotlety, moje ulubione.

Wrażeń jeszcze więcej niż zdjęć, obawiam się, że z posegregowaniem ich będę mieć również jeszcze większy kłopot. Wiem tylko, że się zakochałam i zupełnie straciłam głowę. Co wiele tłumaczy.

1 komentarz:

  1. napisz, gdzie w końcu spaliście i inne szczegóły. bo może i mnie ze starym się uda wyjechać do Lądka...

    OdpowiedzUsuń