poniedziałek, 22 sierpnia 2011

pułapka biologiczna

Nie przespali ośmiu godzin ciurkiem od półtora roku.
Na pytanie czy widzieli ostatnio jakiś ciekawy film rzucają Ci podejrzliwe spojrzenie i proszą, żeby sobie z nich nie kpić, bo nie kopie się leżącego.
Druga godzina w tygodniu przeznaczona na własne widzimisię jawi się im jako wyjątkowy prezent od losu, rzecz rzadka i cenna.
Wolny czas to dla nich koncept czysto teoretyczny o wysokim stopniu abstrakcji.
O fizjologii nie chce mi się nawet zaczynać.

I pytają "a kiedy Wy??".

WTF?

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

czy się stoi

Gdybym ja potraktowała mojego klienta tak, jak traktują swoich klientów kurierzy NIEKTÓRYCH firm transportowych, to a) spłonęłabym ze wstydu, b) wyleciałabym z roboty na pysk w trybie natychmiastowym na kopach. Taki kurier to właściwie robi mi łaskę, że przyjmie ode mnie zlecenie, a kto by sobie później zawracał głowę realizacją, też pomysł!

Otóż w ubiegły poniedziałek byłam na tyle bezczelna, że zamówiłam usługę dostawy fotela. Pierwszy telefon we wtorek oczywiście o 5:32 "tu kurier, mam dla pani paczuszkę". Czy oni mają jakieś szkolenia pt. "jak wkurwić klienta na dzień dobry"?? Ja mogę po 18, oni mogą do 17. Zero zbioru wspólnego. Fotel nie był jakiś wybitnie ciężki, ale jednak był fotelem, więc delikatnie, acz stanowczo odrzuciłam sugestię telefoniczną, że oni mi mogą tę paczuszkę podrzucić do pracy (próba wyobrażenia sobie siebie, jak z torebusią na jednym ramieniu, laptopem na drugim przenoszę fotel przez bramki metra przerosła moje możliwości). No więc oni mi tego NIE dostarczą po 18. Przed 18 jestem w pracy, więc rzecz jest nie do pogodzenia, mamy pat. Myślę sobie pies im mordę lizał, nie byłam głupia, wzięłam z płatnością przy odbiorze, nie dostarczą - to niech się bujają z tym fotelem.

Następnego dnia zastałam awizo u sąsiadki. Że ja sobie mogę ten fotel odebrać z magazynu, zapraszamy serdecznie. WTF? Pofatygowałam się wyjaśnić kurierowi telefonicznie, że nie planuję odbierać fotela z magazynu, że zasadniczo są dwie opcje - albo mi go wniesie do salonu, albo chrzanię taki biznes i niech im ten mój fotel na zdrowie pójdzie. Oni nie mają obowiązku przywieźć. Nie to nie.

Znów jesteśmy w impasie.

W piątek dzwoni miła pani z biura obsługi, kiedy ja mogę odebrać tę przesyłkę. Otóż dokładnie tak, jak mówiłam dwukrotnie kurierowi: PO OSIEMNASTEJ. Dziesięć minut później, kiedy żadna z metod presji psychologicznej nie okazała się skuteczna - mamy przełom, pani zapisała, że po osiemnastej (nie, 17:30 NIE będzie dobrze) i że będą, dziś.

Dziś o 18:45 domofon. KURIER, OTWORZYĆ DRZWI. Przydusiłam czarne i włochate, które podszeptywało mi, żebym zapytała pana kuriera, czy też zna on magiczne słowo i otworzyłam. Potem już było tylko lepiej. Kurier zrzucił mi fotel przed drzwiami i na moje pytanie, czy mam sama zgarnąć fotel z klatki schodowej odparł, cytuję: ja nie zamawiałem tego fotela. Ooooo - myślę sobie - BŁĄD. I był błąd! Bo nie dość, że ostatecznie wniósł mi ten fotelik do pokoju, to jeszcze poleciał z trzeciego piętra do sklepu na przeciwko i z powrotem rozmienić te pięć dych, bo nie miałam drobnych. Naprawdę nie miałam!

Czy ich tam z łapanki mają w tych firmach kurierskich, roboty przymusowe to są, czy co?

Ale fotel fajowy i wygodny bardzo! Tylko brzydki jak kupa.