poniedziałek, 19 marca 2012

polityka polityka tu wojenna gra muzyka

Ach jak pięknie, słonko świeci, ptaszki śpiewają, wiosna płynie w żyłach, a nasze ukochane państwo po raz zylionowy robi nas w chuja - w ślicznych białych rękawiczkach, zmieniając zasady opodatkowania odsetek od lokat jednodniowych - czy tylko ja tak czuję, czy to jednak nie jest normalne, żeby zajebywać nam odsetki od pieniędzy, od których uprzednio zajebano nam ZUS, srus i pierdylion podatków, za które jeśli będziemy bardzo grzeczni zostanie nam łaskawie wybudowany zupełnie nowy stadion albo siedziba zusu? Bo przecież trzeba znać priorytety, nie? Co tam samotne matki, co tam obiady dla dzieciorów w podstawówkach, ważne, że będzie gdzie uchlać się w trupa pod zegarem. I tutaj zaczynam się zastanawiać, czy na pewno wolę, żeby rządzili nami złodzieje, a nie debile. Trzeciej opcji jakby nie widzę.

Trzeba będzie zacząć pakować sztabki złota do skarpetki, najlepiej brudnej dla niepoznaki, żeby fiskus nie miał ochoty położyć na moich pieniądzach swojej ciężkiej łapy. Jak się będę chciała z kimś podzielić, to wpłacę na schronisko. A póki co wolę spuścić w kiblu, zamiast oddać złodziejom.

Dla relaksu psychicznego oglądam Criminal Minds, pokręcone ścieżki umysłów seryjnych zabójców to zielona łączka i motylki. Zawsze mogę jeszcze dla relaksu fizycznego skopać ogródek lub porąbać drewno do kominka. Przynajmniej coś pożytecznego i się chudnie.

poniedziałek, 12 marca 2012

nie ma sensu kupować kredensu

Jak nie urok, to kot Ci zeżre kaszę, a wcześniej okaże się, że cały dzień został przepierdolony bez sensu, bo komuś się uwidziało, że obsługa techniczna może zostać wyałtsorsingowana choćby za siedem gór, skąd zmiana hasła zajmuje siedem (słownie: sie-kurwa-dem!!) godzin, bo tak. Ja jebę, teraz czekam jeszcze na rachunek telefoniczny za siedmiogodzinne połączenie z nie-taką-wcale-gorącą linią z zasiedmiogordu. Czuję, że TZSA (Telekomunikacja Zasiedmiogrodzka SA) maczała w tym swoje paluchy, które teraz zaciera chichocząc diabolicznie. A żeby im kot zeżarł kaszę! Czyli że w sumie mogłam byłam z doskonale identycznym skutkiem spędzić uroczy dzień na kanapie, ewentualnie fatygując sie z celem odswieżenia manikjury. Czyli nie, czyli jeszcze gorzej! bo tamto byłoby ze skutkiem dodatnim w postaci manikjury, a to jest ze skutkiem ujemnym w postaci poodpryskiwanego lakieru na pazurach. I tak o, kolejny dzień za nami. Jeszcze tylko 4 do weekendu, który zapowiada się całkiem całkiem. W planie jest dużo wina (czyli jak zwykle) i przekąski w stylu katalońskim (czyli ą ę i bardzo swiatowo), bilans na podwójny plus. I jeszcze tylko spędza mi z powiek sen spokojny brak szafeczki takiej do postawienia przy wannie, szarej a może białej, żeby mi pasowała do łazienki. Ale nie wiem, czy to ma sens. I DLACZEGO MI NIE DZIAŁAJĄ ENTERY NA BLOGU?? KTOŚ COŚ PRZESTAWIAŁ?!