poniedziałek, 27 lutego 2012

zarobiona jestem

Gdzie się podział luty?? W jednym momencie -20 i zamiecie, a za 5 minut już słońce i wiosna? Jestem lekko zdezorientowana, kręci mi się w głowie. Obawiam się najgorszego. Obudzę się jutro, a tu jesień, i znów przegapię lato.

Koty miękkimi ruchami lewitują między kanapą a fotelem nie podejrzewając ani trochę rewolucji, jaka ma za chwilę nastąpić w ich spokojnym życiu. Czy odnajdą się w nowym otoczeniu? Czy sprostają wyzwaniu nieobejmowalnej kocim rozumem połaci traw i drzew, chaszczy i wąwozów? Czy będą wygrzewać futra przy kominku? Czy może zaszyją się pod znajomym łóżkiem w oczekiwaniu na powrót starego, znanego, bezpiecznego? Kto je tam wie.

Ja w każdym razie już nie mogę się doczekać porannej kawy na tarasie (in spe), wieczornego wina przy ognisku i tej przestrzeni, która daje wolność. Jeszcze tylko miesiąc, może dwa. I będziemy u siebie.

wtorek, 7 lutego 2012

zima zajmuje zaszczytne czwarte miejsce wsród moich ulubionych pór roku

Na weekend wybraliśmy się w ciepłe kraje. Było bosko, temperatura w okolicach -1, słońce i puszysty śnieżek - niby nie występowałam w bikini, ale i tak. Temperatury mocno ujemne szkodzą mi na cerę oraz figurę, bo muszę żreć czekoladę garściami, żeby jakoś utrzymać się przy życiu, ale rewelacji nie ma. Po tamtej stronie żyje się jakoś sympatyczniej, nie powiem, na przykład mają boskie torty czekoladowe w Tesco, czekoladowe masło za pól ceny oraz mnogość dóbr wszelakich, ale do zimna to oni przystosowani nie są. Domy z tektury, balerinki na lodzie, lotniska zamknięte bo napadało 12 milimetrów śniegu. Pff. Cudem udało nam się wydostać z jedynie czterogodzinnym opóźnieniem. Wróciliśmy, a tu wszyscy chorzy. Epidemia jakaś? Dobrze ze koty izolowane, to przynajmniej one się nie pokladają pijąc hektolitry herbaty z malinami. Jeszcze 43 dni do wiosny. Już niedaleko, zacisnę zęby, wytrzymam.