Zasadniczo muszę przyznać, że mam w życiu same powody do szczęścia. Samiusieńkie, właściwie wyłącznie. Mówię rzecz jasna o tych powodach istotnych, prawdziwie się liczących, o których w ogóle warto wspominać, typu zdrowie, rodzina, dom, praca i takie tam pierdoły. O powodach w skali makro.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego w takim razie rozwalają mnie na milion kawałeczków sprawy zupełnie nieistotne, które w obliczu powyższych nie powinny mieć absolutnie żadnego znaczenia. Takie na przykład jak to, że jest cholerna jesień. No i co z tego właściwie, że jest, co roku jest i pewnie skończy się też w terminie. A jednak.
Jesień. Nie można chodzić już boso (nienawidzę nie móc chodzić boso), trzeba nosić rajtuzy (nienawidzę rajtuz), robi się ciemno o 19:34 (nienawidzę, kiedy się robi ciemno o dziewiętnastejzminutami), jest zimno (nienawidzę zimna), trzeba się ciepło ubierać (nienawidzę się ciepło ubierać), bluzki z długim rękawem (nienawidzę długich rękawów) i kozaki (nienawidzę kozaków), a i tak wieje po nerkach (nienawidzę, jak mi wieje po nerkach) i wstawać po ciemku (nienawidzę wstawać po ciemku). A do tego wszystkiego nie dysponuję w tym sezonie wanną, która zazwyczaj była moją ostatnią deską ratunku w sezonie otom/iwer. Czarno to widzę.
Jedyną zaletą jesieni jest siedzenie pod kocem i czytanie książek. Ale i w tym temacie mam niejakie zastrzeżenia. Wszystkie książki, które biorę ostatnio do ręki to "światowy bestseller", "najlepsza powieść", "najchętniej czytana", "hit!!!" lub podobne chwytliwe hasełko obwolutowe. Jakim cudem one wszystkie są najlepsze, tego nie wiem. Wiem natomiast, że dużo rzadziej trafiam na książki po prostu DOBRE. Gdzie one się podziały? Wiecie coś na ten temat?
Ale najgorsze jest to miażdżące poczucie końca lata. Że znów coś minęło, że znów coś się kończy bezpowrotnie i dalej będzie już tylko gorzej. Coś jak osiemnaste urodziny.
No i tak, wszystko do dupy.
Zwłaszcza te rajtuzy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Łączę się w bólu z tymi rajtuzami. Niewygodne toto. I kto to się tak cieszył, że zamienił pończochy na rajstpopy dla wygody kobiet??
OdpowiedzUsuńAle jesień jest fajna. Szczególnie kiedy świeci słońce i jest się w parku. Kolorowo. Można kasztany pozbierać. Ja lubię. Zabiorę Cię kiedyś na taki spacer :)