niedziela, 20 września 2009

niepokoje

Coś mi tu śmierdzi.

Obudziłam się dziś normalnie, tuż przed jedenastą, nie niepokojona (w każdym razie nie skutecznie) wcześniej. I od samego rana czuję wyraźnie, że coś jest nie tak.

Śniadanie podano tak, jak lubię najbardziej, pięć minut później. Jajeczniczka i świeże, ciepłe bułeczki. Na deser też same bułeczki z domową konfiturą śliwkową. I kawa. Moja ulubiona, sojowa latte.

Zbyt piękne to, żeby o nic nie chodziło. Podejrzewam najgorsze.
Najpewniej mąż mi oświadczy za chwilę, że odchodzi z szesnastoletnią zdzirą i zabiera większą połowę majątku.
Albo że jest gejem i zasadniczo tu się rozchodzi o szesnastoletniego efeba.
Albo że chce rzucić (już rzucił?!) pracę i zacząć pobierać lekcje gry na ukulele.
Albo że mówił serio o tej podróży służbowej i naprawdę nie będzie go przez pięć najbliższych nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz