No to oficjalnie jestem w czarnej dupie.
Jesienią poniedziałki trwają do czwartkowego popołudnia włącznie. Jedna wielka beznadzieja. Wstaję z łóżka - ciemno, wychodzę z pracy - ciemno. I mży. I wieje. No żesz kurwa mać, we wrześniu??
A w pracy mam okna na północ, co jak było błogosławieństwem w porze letniej, tak teraz odwróciło się i gryzie mnie w tyłek złośliwie chichocząc. Drugi sweter, trzecia paszmina, czwarta kawa, piąty gripex, tapeta z zebrami i może jakoś wysiedzę do szesnastej. Może.
Zejdę tu na SAD, zanim do tej Afryki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz