poniedziałek, 31 sierpnia 2009

dziś już ostatni

dzień na kolonii


Ech. Pamiętacie?
KIEDYŚ to były wakacje.

Najpierw jechało się pociągiem całą noc, zupełnie nie wiem, po co, kiedy odległość Łódź - Zyzdrojowy Piecek wynosi całe 283 km (za góglem). Ale fakt, nie dysponuję danymi, ile wynosiła KIEDYŚ, możliwe, że ówczesny Piecek oddalony był właśnie o całonocną podróż pociągiem, czemu nie.

Zbierało się więc późnym popołudniem na peronie kolejowym szóstorzędnego dworca, żeby mieć absolutną pewność, że nie zaplącze się tam żaden przypadkowy podróżny, gdyż mógłby doznać poważnych uszczerbków tak na somie, jak na psyche. Dziateczki dokazują, mamy ronią łzę, taty spoglądają groźnie spode brwi, wakacyjni opiekunowie powoli tracą głos i hodują pierwsze siwe włosy, czyli wszystko zgodnie z planem. Pakowali nas potem jak leci do pociągu, również przeznaczonego eksluziwli do naszej dyspozycji. Tak na wszelki wypadek. Pociąg się plombowało, żeby nikomu nie przyszło do głowy nic głupiego i rozplombowywało dopiero bladym świtem na peronie w Piecku.

A w tym pociągu! Że nikt nie spał, to WIADOMO. Ale czasy wtedy były jakieś inne chyba, bo również nikt się nie urąbywał w trupa. Ani nie rzygał przez okno, ani nie tracił przytomności w kiblu, ani nic z tych rzeczy. A i tak bawiliśmy się pysznie.

Pociąg dojeżdżał na miejsce, wygarniali nas z wagonów, wdwuszeregufrontemnamniezbiórka i do autokaru marsz. Ciąg dalszy drogi odbywał się już we względnym spokoju, gdyż młodzież wykazywała pewne objawy apatii oraz niedobory energii po nieprzespanej nocy (może o to właśnie chodziło w tej całonocnej podróży?). A następnie wyrzucano człowieka w środku lasu i tak o:



I jacyś tacy mniej wydelikaceni byliśmy. Dziś przeszkadza nam byle karaluch w gwiazdkowym resorcie, a KIEDYŚ rozstawiało się namiot, budowało kuchnię, kopało latrynę i było bosko. Zęby się myło w jeziorze, a uszy rzadziej. Na ugryzienia komarów nie zwracał uwagi nikt, w śpiworze hodowało się traszkę, a w kubku do zębów żaby. Menażkę myło się piaskiem, a koszulki miały trzy strony użytkowania: prawą, lewą i czystszą. I komu przeszkadzało, że przez 31 dni na śniadanie był chleb z masłem i dżemem wiśniowym?

Nie mogę sobie przypomnieć, jakim cudem nikt nie protestował przeciwko alarmom mundurowym / rysztunkowym / gospodarczym / pidżamowym / kąpielowym, ZWŁASZCZA między pierwszą w nocy a szóstą rano. Albo coporannym apelom i dwunastogodzinnym wartom pod sztandarem, dzień i noc.

Ale za to był las, jezioro, wolność i ogniska do rana.
Byli ludzie, był czas i byliśmy szczęśliwi.


Stara jestem.

1 komentarz:

  1. ja też.
    i też zadaję sobie takie pytania jak Ty. z tym że chciałam zaznaczyć, iż w niedzielę był chleb z mielonką. żeby było świąteczniej.

    OdpowiedzUsuń