Spieszę donieść, że owszem, przeżyłam dzień pierwszy na zesłaniu i właśnie przybieżyłam radosna jak skowronek na zakład w celu wykonywania pracy zarobkowej. Coś chyba dodają do tego świeżego powietrza, że człowiek jakiś taki weselszy się budzi, czyżby endwao? W każdym razie to jest szkodliwe na dłuższą metę, czuję to.
Spieszę, gdyż o mały włos nie przbieżyłabym i nie wykonywała, gdyż o mały włos zgubiliśmy się w lesie. OCZYWIŚCIE. Ja wiedziałam, że tak będzie (A NIE MÓWIŁAM?!). Żeby dodać grozy sytuacji, zgubiliśmy się w lesie o zmroku, pierwsze gwiazdy na firmamencie, ciemno wszędzie, głucho wszędzie, a my w środku spacerku (uprzednio naturalnie rozegrawszy partyjkę kometki, a jakże), w CIEMNEJ DUPIE. Ale na szczęście mąż mój okazał się doskonałym topografem, odczytał znaki na ziemi, roślinach i na niebie (wiecie, mech po północnej stronie, a gałęzie po południowej) i po drutach linii średniego napięcia dotarliśmy do domu. Uff.
Ale damy naturze się odegrać, nie będziemy tacy.
Dziś znów będzie szansa dostać zadyszki, skręcić nogę, złapać kleszcza lub zapalenie pęcherza i dać się pożreć wilkom, nic straconego.
Dziś kolejne starcie. Rewanżyk.
wtorek, 25 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
szanowna pani wpisała mi komentarz (komencia) i go usunęła!
OdpowiedzUsuńco to za autocenzura?
i jeszcze - u mnie na blogu pojawia się, że masz nową notkę, ale... wpadam tu i nici. co to za porządki?
OdpowiedzUsuńBlogger się czasami zawiesza jeżeli chodzi o odświeżanie. Ale mnie się wydaje, że autor usunął posta na czas jakiś ... :hm:
OdpowiedzUsuńKłopoty techniczne, już opanowane ;)
OdpowiedzUsuń(czyt. przez chwilę ogarnął mię wyrzut sumienia, ale szybko się otrząsnęłam)