Pierwszy pojawił się Ciemnooki. Wtedy jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy, jak postępować z osobnikami jego gatunku, ale on sam deklarował, że przybył w zupełnie pokojowych zamiarach. Nie zawsze dało się z nim dogadać, choć widać było, że się stara. Ujął nas swoimi wielkimi, ciemnym oczętami i wielką miłością do zwierząt. I spokojem. Choć pewnie niektórzy będą się upierać, że to tylko pozłotka, reklamówka dla turystów, ale trzeba mu oddać sprawiedliwość - jest niezły w te klocki. Kupujemy to.
Zaraz za nim przyszedł Blond Aniołek. Zatrzepotał rzęsami, zakręcił loczka, zaszczebiotał słodkim głosikiem i już wszyscy byli jej. Aniołek jest zwierzęciem towarzyskim. Uczymy się powoli nawzajem swoich dialektów, choć jej zdecydowanie idzie lepiej niż nam. Ale ona jest damą o nienagannych manierach, więc rzadko daje nam odczuć swoje zniecierpliwienie naszymi słabymi postępami. Myślę, że niedługo skapituluje i straci nadzieję, po czym zacznie porozumiewać się z nami wyłącznie w naszym barbarzyńskim języku. Wszak jest damą, potrafi znaleźć się w każdej sytuacji.
Pomponik kazał na siebie długo czekać. Cóż, punktualność to cecha ludzi nudnych i nieposiadających nic lepszego do roboty. Oraz, jak to mówią, prawdziwy gentelman zawsze pół kroku za trendem. Pojawił się w kwietniowy poranek, przetarł oczęta, uśmiechnął się zabójczo i tak trwamy do dziś. Z podbitymi sercami, zapatrzeni, produkując na potęgę zmarszczki mimiczne oraz endorfiny. Na razie ćwiczy swoje moce, ale obawiam się, że kobiety, które kiedyś będą miały nieszczęście wejść w zasięg jego uroku osobistego, czeka totalna zagłada. Miejcie się na baczności.
Kilka tygodni temu do tego zacnego grona dołączył Nowy. Nie zdążyliśmy się jeszcze dobrze poznać, widzieliśmy się zaledwie kilka razy w przelocie, nie udało się jeszcze nawiązać głębszego porozumienia. Póki co obserwujemy się nawzajem, każda strona okopana na swoich pozycjach, czekamy. Jakie ma zamiary? Jaką supermocą nas pokona? Bo że pokona jest pewnym i nieuchronnym. Daję mu jeszcze dwa - trzy tygodnie.
Oni wszyscy są tacy sami. Pojawiają się niewiadomoskąd i z siłą średniego tornada przemeblowują rzeczywistość. Człowiek potem leży wyssany z ostatnich strzępków energii, rozbity zupełnie i zastanawia się, skąd w tych małych istotkach taka wielka siła. Ale nie ma wątpliwości, świat jest ich.
poniedziałek, 10 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ależ sentymentalnie się u Ciebie zrobiło :)
OdpowiedzUsuńZmasowany atak ;)
OdpowiedzUsuń