Nie chciałam nic mówić, żeby nie zapeszyć, ale wczoraj udało mi się całkiem szczęśliwie pokonać trasę jeszcze za Poznań i z powrotem, JUPI. Przy czym samochód wykazuje jedynie lekkie objawy niedziałania świecy bądź też filtra powietrza, w każdym razie tak twierdzi MNM. Na marginesie dla ciekawych świata: te lekkie objawy to takie jakby krztuszenie się sinika, kiedy dodaje się gazu jadąc, bądź kiedy się nie dodaje stojąc, ale kiedy się hamuje - nie. Że jak się opiera lewe kolano o obudowę deski rozdzielczej, to ono tak śmiesznie podskakuje, ale nierytmicznie. Nie mogę dopytać MNM o szczegóły, bo bardzo się irytuje za każdym razem, kiedy poruszam ten temat, zupełnie niezrozumiale. No to ja się pytam - jak mam się nauczyć, skoro nie chce mi wytłumaczyć, co tym razem poszło? Czyli znów - nie moja wina. CBDU.
Ale wczoraj to był pikuś, bo a) autostradą, b) zima się dopiero rozkręcała. DZIŚ to dopiero było zabawnie. Zwłaszcza jak mi zarzucało tyłek na zakrętach - HA HA HA. Całość idealnie uzupełniał fakt, że jedyne kozaki, które pasują mi do dzisiejszego autfitu, posiadają siedmiocentymetrowy obcas, szpilkę. W samochodzie to jeszcze jak Cię mogę, po prostu pozbyłam się niewygodnego obuwia, ale dalej co? Z parkingu na zakład prawie kilometr przez zaspy, to myślicie, że ile mi to zajęło?
No ale JUŻ jestem. Także ten. Zastanawiam się, czy w ogóle opłaca się jeszcze rozgrzebywać dziś robotę? A jeśli nie - to jak inaczej mogę miło spędzić tak pięknie rozpoczęty dzionek?
czwartek, 17 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Możesz sobie wpisać w kalendarz piątkowe spotkanie na szczotkach :)
OdpowiedzUsuńAlma, piękna, biała szosa Cię dzisiaj do pracy wiodła. Nie ma co.
OdpowiedzUsuńJak tam przedświąteczny poniedziałek na zakładzie?
OdpowiedzUsuńSpokojny ;)
OdpowiedzUsuń