Nic do mnie nie mówcie, bo chce mi się rzygać.
Próbuję zapchać żołądek kanapką, grzybkami, herbatą z sokiem malinowym, karkówką z ziemniaczkami, ajranem.
I nic.
Im bardziej jem, tym bardziej mi się podnosi.
W sumie jest to logiczne, aczkolwiek instynkt każe mi jeść dalej - może on też zwariował do kompletu z błędnikiem?
Bo wiecie, w błędniku jest taki płyn i im bardziej jest on lepki, tym wolniej spływa z tych włosków, które jak są oblepione tym płynem, to chce się nam rzygać.
Taką to cenną wiedzę przekazał nam dziś jeden bardzo mądry pilot.
Oraz że należało przed zjeść kisiel.
Bo kisiel smakuje tak samo w dwie strony.
Cudne.
No i wygląda na to, że tera trzeba będzie skądś wytrzasnąć milionpińcet, bo koniecznie absolutnie musimy zrobić prawo jazdy, żeby móc sobie podskoczyć potem na rybkę do Sopotu w jedyne dwie godzinki.
Tylko czy to warto?
Jak smakuje rybka w drugą stronę, ktoś wie?
sobota, 27 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie wiem jak smakuje, ale wiem jak wygląda: jak marchewka z groszkiem.
OdpowiedzUsuńWszystko co wraca, w to się obraca. Nawet kisiel.
Kocica! Ja LUBIŁAM marchewkę z groszkiem, bardzo!
OdpowiedzUsuńRyba w drugą stronę smakuje, jak ryba wyłowiona z kanału;-)
OdpowiedzUsuńakemi, to nadal niewiele mi mówi ;)
OdpowiedzUsuń