poniedziałek, 5 października 2009

the bright side

Mam postanowienie: doszukiwać się w rzeczach jasnych stron, a nie tylko wiecznie narzekać na wszystko.

Zaczynam od poniedziałku.

Niniejszym chciałabym zmierzyć się z powszechną jakże krzywdzącą poniedziałek opinią, jakoby był on jedną wielką czarną dziurą beznadziei. Bo otóż mamy aktualnie poniedziałek, a mnie jest, owszem, całkiem dobrze. Siedzę sobie pod kołdrą, pod ręką herbata z sokiem porzeczkowym (wolę malinowy, ale miałam nie marudzić), pod uchem brzęczy radio, pod nosem wanilia ze świeczki miesza się z porzeczką i cytryną herbaty, w tle bulgocze zmywarka (tylko pozornie bez związku, bo ja UWIELBIAM bulgotanie zmywarki), na kolanach laptop. Jest cicho, ciepło i błogo. I co najlepsze, nie muszę wychodzić spod kołdry przez następnych kilka godzin. Tak, poniedziałki bywają znośne.

Czy mogłabym obudzić się we wtorek?
Proszę?

1 komentarz: