Pozwólcie, że dziś, zamiast osobiście wywlekać flaki, wywracać je na lewą stronę i analizować po raz trzysta osiemdziesiąty siódmy, posłużę się w tym celu linkiem do genialnego w swej trafności artykułu rzepy.
To właśnie jestem dokładnie cała ja, rocznik osiemdziesiąt, jak w mordę szczelił. Wszystko prawda.
Miło mi Państwa poznać.
Czy Wy też zobaczyliście właśnie własne odbicie w lustrze?
I jak się podobało?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jestem z rocznika 78 i jest mi z tym chyba dobrze, skoro żal mi zarówno pokolenia rodziców (ekonomicznie), jak i next generation(duchowo). Ale może ja się pysznię ;) ?
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to ja z Tobą. Moim zdaniem trafiliśmy najlepiej, jak tylko było można. Choć z drugiej strony - można powiedzieć, że skoro mamy wszystkiego po trochu, to niczego tak naprawdę nie mamy. Z tym, że mnie jest z tym b. dobrze :)
OdpowiedzUsuńMnie też dobrze. W zawodzie kokosów nie zrobię, za to umrę mądrzejsza, bo się książek naczytam analogowo, póki jeszcze są. I znamy wartość zdjęć z kliszy - 36 sztuk razy 3 klisze z dwutygodniowych wakacji i WYWOŁANE, a nie 500 na penie, obejrzę raz w ppt. a potem zagubię w czeluściach dysku. Ja mam jeszcze refleksję dość oczywistą marketingowo i psychologicznie, że radość z możliwości wybierania spośród milionów ofert to żadna radość i żaden wybór. I tak życia mi nie starczy na ślizganie się po naskórku zjawisk z fałszywym przeświadczeniem, że jak tego nie robię, to coś tracę. Właśnie, że nic nie tracę. Howgh. Trzeba to obgadać przy winie.
OdpowiedzUsuńNo to otwieraj, bo ja już po drugim kieliszku furminta :D
OdpowiedzUsuńI halo! Jakich DWUTYGODNIOWYCH wakacji? Kiedyś to było minimum trzy tygodnie albo i więcej. Eeeech.
OdpowiedzUsuńJa mam sześć hehe. I zamierzam korzystać. Zbawianie świata zostawię innym ;)
OdpowiedzUsuń