Ku pamięci potomnych - wiosna anno domini 2014 zaczęła się w Walentynki, lato 2 dni później. I tak trwamy w napięciu - skończy się dziś po południu, czy jutro rano? Ale póki co jakoś wręcz przeciwnie, słońce jak w Egipcie, masowo rozkładamy baseny w ogródkach i pomstujemy na wściekłe upały, co wyjątkowo tym razem nie jest narzekaniem dla narzekania, bo trzeba przyznać, że taka hica to ostatnio chyba w '39. Na plaży da się wytrzymać jakieś 17 sekund, potem dostajemy udaru słonecznego albo poparzenia meduzą. Osobiście nie bardzo rozumiem całe to szaleństwo, u mnie na kanapie przyjemny chłodek, w lodówce zapas lodu, woda w prysznicu letnia, jeżyny w ogródku dojrzewają porcjami w sam raz na kolejne ciasto. Nikt mnie nie przekona, że gdzieś jest przyjemniej. Nawet odgrzewane seriale smakują całkiem całkiem. Chwilo trwaj.
I tak jak zwykle, lato się skończy wczesńiej niż sie wszyscy spodziewają, czuję to. Może to dlatego, że pochłonęło mnie Starcie królów. A może nie.
środa, 13 sierpnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz