środa, 8 maja 2013

rzeczy ostateczne

Czy komuś kiedyś zgniły tulipany? Otóż mnie zgniły. Tak normalnie, przywiozłam je sobie Z ZAGRANICY, z ojczyzny tulipana, w formie cebulek, na opakowaniu były namalowane takie piękne, czarne, skusiłam się i kupiłam, mimo że mąż pukał się w głowę, że 6 eurasków za tulipany to przesada. Ale nie, uparłam się i nabyłam, i już sobie wizualizowałam jak też morze czarnych kwiatów zaleje mój zachwaszczony ogród, a ja będę się przechadzać wśród nich upojona kwietnym zapachem. Wsadziłam w ziemię (doniczkową) pod dyktando babci, więc tu wtopy być nie może, w listopadzie roku ubiegłego. I tak czekałam. Wszystkim już zakwitły, a mnie nawet cień listeczka nie zakiełkował, więc postanowiłam sprawdzić i uderzyła mnie (w nozdrza głównie) okrutna prawda - zgniły na amen, raczej pewne jest, że nic już z nich nie będzie. Wywaliłam na kompost.

I tak mnie jakoś dobiły te zgnite tulipany ostatecznie. Ostatecznie wszystko zgnije, nie? (albo się ususzy, ale to już semantyka)

1 komentarz:

  1. nareszcie odezwałeś się. już martwiłam się.

    OdpowiedzUsuń