Czuję się jakbym zrzuciła z siebie gigantyczny głaz, jeszcze tylko muszę otrząsnąć się z kurzu i będę mogła już ruszyć do przodu normalnym tempem, zamiast ledwo powłóczyć nogami. Może jestem głupia, może nierozważna i nieodpowiedzialna, ale decyzja została podjęta i mam naprawdę głębokie przekonanie o jej słuszności, więc niech się stanie ciałem.
A póki co udaję się na celebrację 4 rocznicy złożenia ślubów czystości, tfu! wierności! w okolice wielce malownicze i urokliwe, gdzie będziemy stukać się szampanem i wznosić toasta za równie szczęśliwych kolejnych czterdzieści sześć lat pozostałych nam do złotych godów. Bo potem to już z górki, nie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brakuje takiej łapki z podniesionym kciukiem ;)
OdpowiedzUsuń"I like it"
Jak głębokie przekonanie o decyzji jest, to już krok do przodu!
OdpowiedzUsuńBawcie się dobrze i w tą i w następną rocznicę:
ps: 4 rocznica-kwiatowa rocznia ;)