Rozumiem, że to taka nowa świecka tradycja - śnieg w październiku. W sumie czemu nie, mogę nosić ciężkie buciory i szalik przez sześć miesięcy w roku, tylko trochę będę musiała przemeblować garderobę, bo aktualne proporcje sandałków do kozaków wynoszą 34:1. Ale to się załatwi, wszak nie żyjemy w czasach niedoborów obuwniczych, a nawet wręcz przeciwnie.
Bycie w przyszłym wcieleniu kotem domowym to naprawdę niegłupia myśl. Taki kot śpi 3/4 doby i właściwie głównym jego zmartwieniem jest, żeby było ciepło. No i oczywiście, żeby futro się błyszczało. Predyspozycje mam, myślę, że byłabym świetna na tym stanowisku. Mogę na próbę przespać jutro.
A wiecie, że niektórzy już produkują pierniki świąteczne? Podobno najwyższy czas.
Jeszcze tylko 5 miesięcy do wiosny.
czwartek, 21 października 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeszcze 10 dni do końca miesiąca- może nie spadnie;]
OdpowiedzUsuńMnie przeraziły znicze zalegające na pierwszych półkach w realu. Na początku października. Za moment "wejdą" bombki i lampki choinkowe.
OdpowiedzUsuńDbaj o futerko, żeby się świeciło
OdpowiedzUsuńZa moment wejdzie Last Christmas do radyja.
OdpowiedzUsuń