poniedziałek, 30 sierpnia 2010
we wtorek w schronisku
Co prawda mamy poniedziałek, a zamiast schroniska całkiem przyjemny hotelik, ale reszta się zgadza jak ulał - za oknem plucha i kubek (z grzańcem) parzy w dłonie - a WYDAWAŁO MI SIĘ, że mamy sierpień, który jakby nie było jest miesiącem letnim (bo wrzesień to wiadomo, że ściema). Prawie jak w Kanadzie, pozwolicie, że zacytuję mój ulubiony ostatnio zabijacz czasu - summer is pretty much last week of June. Dwa swetry, polar, ciepłe skarpety, koc i gdyby nie ten grzaniec i sauna to zdechłabym z zimna. Poza tym jest zajebiście. Serio, serio.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz