Na co dzień, owszem, żywię się głównie krewetkami, grzankami z łososiem i foie gras, surową rybą, wodorostem oraz serami śmierdzącymi na potęgę, czemu nie. Człowiek głodny, jak świnia, wszystko zeżre. Ale do czasu.
Kiedy przychodzi TEN czas, mówię NIE.
Koniec z tym świństwem z importu.
Przecież wszyscy wiemy, że wcale nie kuchnia chińska jest najlepsza na świecie. Bzdury.
Najlepszy na świecie jest młody ziemniaczek z koperkiem. Jajko sadzone, co się po tym ziemniaczku rozpływa ciepłym żółtkiem. Wiosenna fasolka szparagowa. Kwaśne mleko. A na deser - truskawki ze śmietaną i z cukrem.
I błogość.
No coś cholera musi być w tych smakach dzieciństwa, bo żaden homar mi do pięt nie dorasta ziemniaczkom z jajem sadzonym. Dobrze mówię?
środa, 9 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobrze mówi, dolać jej :)
OdpowiedzUsuńU nas też młode ziemniaczki z koperkiem i jajkiem. Coś w tym faktycznie jest :)
Dobrze mówisz! (tu oblizuję się nerwowo) ;o)
OdpowiedzUsuńdodałabym że żadne melony, banany czy papaje nie smakują jak czereśnie osobiście zerwane z drzewa ;)
OdpowiedzUsuńyh, już wiem co jutro będzie na obiad! :)
ech, marzy mi sie taki obiad a tu ani mlodych ziemniaczkow, ani swiezego koperku - ciezkie zycie za granica ;)
OdpowiedzUsuń