piątek, 27 listopada 2009

bhp, a zwłaszcza H

Pasztet mi się popsuł. Trzymałam go sobie w szufladzie na zakładzie i używałam do smarowania suchej bułki, co to ją spożywam w ramach urozmaiconych i pożywnych posiłków porannych, stanowiących podstawę zbilansowanej, prawda, diety, a tu masz. Popsuł się. Wczoraj był dobry, przedwczoraj był dobry, a dziś nagle nie? WTF? Jest to fakt tym bardziej niewytłumaczalny i zaskakujący, że bułka owszem, jak najbardziej, trzyma się całkiem dobrze i bynajmniej nie wydziela żadnych podejrzanych aromatów, mimo że datowana na ten sam dzień, co felerny pasztet. I tak oto, wobec silnej presji olfaktologicznej wywartej na mnie przez zawartość szuflady, zmuszona byłam zutylizować pozostałości pasztetu w koszu na śmieci i zadowolić się suchą bułką, która nijak nie może być uznana za podstawę zbilansowanej, prawda, diety. Zwłaszcza, że jest naprawdę SUCHA.

Czytałam kiedyś, że biurka kobiet, do pary z ich torebkami, to prawdziwy raj dla rozmaitych drobnoustrojów, że w porównaniu z facetami to ostatnie z nas fleje i nawet mycie rąk po każdej wizycie w toalecie nic tu nie zmieni. Rodzaj żeński to prawdziwa broń biologiczna naszego gatunku. Jakkolwiek wieloznacznie może być to rozumiane.

Ale ja nie o wieloznacznościach chciałam, tylko o tych pasztetach, bułkach, jogurtach, soczkach, sałatkach, krakersach, cukierkach, okruszkach i wszystkich innych organicznych substancjach przechowywanych skrzętnie w naszych szufladach i szafkach. O nieumytym talerzyku i widelcu nie wspominając, bo komu by się chciało codziennie, proszę Was.

A faceci? Faceci nie używają przecież talerzyka i widelczyka, spożywając swoje lancze z higienicznego papierka, w który zapakowany jest ten kebab, a który po spożyciu ląduje w koszu, a nie w szufladzie. Ani w torebce.

No i wychodzi na to, że mogłybyśmy się od nich uczyć higieny. Chociaż nie. Nie, bo za nic nie mogę przeboleć faktu, że oni naprawdę nie myją tych rąk. Podobno 64% z nich nie myje. Takie badania przeprowadzili brytyjscy (szkoda, że nie amerykańscy, naprawdę!) naukowcy z londyńskiej School of Hygiene & Tropical Medicine z okazji Światowego Dnia Mycia Rąk (15.10 - a swoją drogą, KTO wymyśla te święta?? i czy nie należy nam się z tej okazji dzień wolny od pracy?), a wyniki mówią same za siebie. Nie widzą takiej potrzeby, podobno.

No ja nie wiem, naprawdę. To ja już chyba wolę popsuty pasztet w szufladzie.

3 komentarze:

  1. Ja w sprawie tych świąt. 29 to podobno dzień bez kupowania. :haha:

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty no, że ja nigdy takich przemyśleń nie poczyniłam. a to święta prawda! bo ja na ten przykład mam w swojej szufladzie w swoim biureczku pełne meni.

    pełne.

    a chłopy na zakładzie nic nie mają.

    cóż.
    tylko pasztetu szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  3. A bo mężczyźni to dbają o siebie inaczej.Wiedza np.,że częste mycie skraca życie,więc unikają jak mogą.Na szczęście nie-mąż myje ręce po skorzystaniu z toalety i to mi się zawsze bardzo podobało.

    OdpowiedzUsuń