poniedziałek, 19 października 2009

(po)ranna

MNM znów dziś w delegacji, zniknął z domu przed świtem, pamiętam (jak) przez sen. Nie żebym wstała z tej okazji, o nie. Kocham go bardzo, to oczywiste, ale przed ósmą rano?! A w życiu. Owszem, jestem w stanie wyobrazić sobie, że wstaję z łóżka dla faceta o TAKIEJ porze, ale tak się składa, że TEN facet się jeszcze nie narodził. A że okoliczność ta jest ściśle skorelowana z posiadaną świadomością antykoncepcyjną, więc póki co - mój sen jest bezpieczny. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Pożegnawszy MNM w półśnie, natychmiast przeszłam płynnie do przerwanej fazy rem. I to był błąd. Bo pamiętacie, wspominałam Wam, że zmieniłam dzwonek w budziku? No właśnie - aktualny jest tak śśśliczny, że doskonale wpasował mi się w poranny sen - śniłam o plażach białych i kolorowych drinkach w kokosie od czarnoskórych barmanów ubranych li i jedynie w liście palmowe, no i taka muzyczka w tle... wszystko grało. Aż do godziny ósmejzminutami, kiedy to ostatecznie byłam w czarnej dupie jeśli chodzi o punktualne przybycie na zakład. Ale nie mogę z ręką na sercu powiedzieć, że żałuję.

W drodze do pracy zasnęłam trzy razy za kierownicą, co mnie nieco zastanowiło, wszak dochodziła już dziesiąta. Ludzie chyba normalnie o dziesiątej to są już całkiem trzeźwi, prawda? No ja jakoś nie bardzo. Poza tym wiecie, siła przyzwyczajenia, na co dzień to MNM wykonuje tę niewdzięczną harówę za kierownicą, a ja drzemię słodko na siedzeniu obok. Nawet mam taką specjalną poduszkę w kształcie rogala. A dziś dupa, trzeba było się skupiać i reagować żwawo na nietuzinkowe zachowania współużytkowników drogi, matko boska. No to się skupiałam i reagowałam ze wszystkich sił. Z trzema małymi przerwami.

Na zakładzie OCZYWIŚCIE nie udało mi się przemknąć niezauważenie przez korytarz, OCZYWIŚCIE musiałam spotkać tam wszystkich Bardzo Ważnych Ludzi, którzy swą powinność wobec przedsiębiorstwa czynią aktywnie już od trzech hiperpracowitych i megaakatywnych godzin porannych, które ja, w swej niezmierzonej abnegacji zwyczajnie przespałam. Wstyd. OCZYWIŚCIE ani słowa, OCZYWIŚCIE szeroki uśmiech na powitanie, ale NIEdyskretny rzut oka na zegarek mówi wszystko. Staram się wtopić w tło i przemykać opłotkami, ale OCZYWIŚCIE jak na złość.

I tylko wspomnienie liści palmowych pozwoli mi jakoś przetrwać tu do osiemnastej. Oraz oczekiwanie na (po)południową kozetkę terapeutyczną u pani Sylwii z parteru. Nie wiem tylko, na blond się zrobić, czy na czarno?

6 komentarzy:

  1. ta. ja to znam :]
    u mnie ostatnio objawiło się to komentarzem sz.pracodawcy, który stwierdził, iż dzwonił o 8.34 na zakład i nikogo nie było - po czym wpatrywał się we mnie usilnie.
    zdobyłam się jedynie na odpowiedź, iż owszem - nie było nikogo.

    jadłam przecież.

    Ty, alma - ale że sylwester przed telewizorem? bo mój stary też jakiś taki bardziej w tą torbicką by poszedł.
    to co - starych przed tiwi u mnie albo u Ciebie, a my - szpileczki, nowe kiecki i na lans w miasto?

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialnie. Bo miałam plan, żeby sama, jak zaśnie, ale samej to jednak trochę straszno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Alma, mam coś dla Ciebie :)
    Ale nie mogę tu wrzucić linka :(
    Zapraszam na mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki :)
    Podchwytliwe pytanie - dlaczego Twój blog mi się nie aktualizuje na liście i NIE WIDZĘ NOWYCH WPISÓW??

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój też mi się aktualizuje z opóźnieniem. Ostatnio sporo pisałam i chyba nie nadąża ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. no to bosko. na podryw pójdziem albo chociaż na lans mały.

    nie będzie torbicka pluć nam w twarz!

    OdpowiedzUsuń