poniedziałek, 12 października 2009

ja wysiadam

Kiedyś jeździłam na obozy harcerskie. I tak ogólnie rzecz biorąc, to owszem, mam z tych wyjazdów bardzo pozytywne wspomnienia, raz nawet wpadłam w histerię, jak mama nie chciała mnie na taki obóz wysłać, a raz zakochałam się w zastępcy drużynowej, nieszczęśliwie rzecz jasna, gdyż dzieliła nas przepaść wiekowa - ja miałam lat dwanaście, a on był już stary, coś koło dziewiętnastu, pomijając już fakt, że on z tą drużynową no wiecie. Ale nie o tym.

Najgorsze na obozach harcerskich było chodzenie. Nie zapomnę tego nigdy. Nasi opiekunowie mieli widoczne niespełnione ambicje uczynienia nas następcami Korzeniowskiego, w każdym razie - chodziliśmy. A nawet CHODZILIŚMY. Pięć kilometrów, dziesięć, trzydzieści sześć dziennie, lewa noga naprzód, za mną marsz. Gdyby rzecz działa się w zjednoczonych stanach amerykańskich, to założę się, że znalazłaby swój finał w sądzie, gdzie moja rodzicielka wywalczyłaby horrendalne odszkodowanie za moje obie nadwyrężone kostki, a tak została mi tylko opuchlizna w tych okolicach, która nie pozwala nosić butów na bardzo wysokim obcasie.

Gdy tak szliśmy, trzystaosiemdziesiątysiódmy kilometr w tym tygodniu, to pamiętam doskonale, że nie myślałam o niczym innym, jak tylko o tym, jak powstrzymać ten morderczy marsz. Miałam lat jedenaście? dwanaście? i zastanawiałam się, czy jeśli się porzygam, to pozwolą mi odpocząć? a może powinnam zemdleć? albo złamać sobie nogę, wtedy pewnie daliby mi na dzień - dwa spokój. Ale czy na pewno??

I paczcie Państwo, oto problem zatoczył piękne koło czasoprzestrzennne wracając do mnie zgrabnym bumerangiem prosto w skroń do krwi, właśnie zastanawiam się nad tym samym. Zakładam, że zwykłe porzyganie się nie załatwi sprawy, ale może ta złamana noga? Czy wtedy mogłabym mieć święty spokój? A jeśli nie noga, to może zajdę w ciążę? Albo chociaż rozwalę parę osób w kolejce po kawę w papierowym kubku kałachem? Cokolwiek, byle wreszcie móc chociaż na chwilę się zatrzymać. Cokolwiek. Jestem naprawdę zdesperowana, nie będę wybrzydzać, jestem gotowa złapać się każdej brzytwy, byle ktoś mi obiecał, że wtedy to owszem, tak, wszyscy zostawią mnie nareszcie w spokoju i nic nie będę musiała. Jakieś pomysły? Proszę? Aaaanything will do.

4 komentarze:

  1. nie masz pojęcia, jak bardzo się z Tobą jednoczę.
    w sumie nie mam nic więcej do powiedzenia. nic a nic.

    kurwa.


    aha - zapalenie oskrzeli NIE DZIAŁA. musisz znaleźć coś innego.

    OdpowiedzUsuń
  2. RUBZP* uprzejmie informuje, że zawsze można wesprzeć się na mążu.

    PS aż dziwię się, że nie odnalazłem w tym wpisie choćby malutkiego odniesienia (metafory, alegorii, synkopy...) do wąwozu Samaria

    *Rodzinny Urząd Bezpieczeństwa Zdrowia Psychicznego

    OdpowiedzUsuń
  3. Synkopa, owszem, była. Patrz akapit czwarty, linijka pierwsza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Samaria to raj. Idziesz i o niczym nie myślisz, telefon nie ma zasięgu.
    A jak wymiękniesz to przyjdzie pan strażnik z osłem i Cie odholuje na morze.
    Czego chcieć więcej?

    OdpowiedzUsuń