wtorek, 25 października 2011

przerwa technologiczna

Bilans pracy vs. całej reszty życia w ciągu ostatnich dwóch dób wyniósł właśnie 24/19 i osiąga punkt krytyczny. Zaczynam mieć wszystko w dÓBie. Cyferki skaczą mi przed oczami, faktury i kształty mieszają się w jeden wielki kolorowy maziaj, tabelki wychodzą z ram ekranu i oplatają mnie długimi kolumnami, a komputer radośnie restartuje się bez ostrzeżenia średnio co kwadrans, skutkiem czego moi nowi koledzy zostali dziś brutalnie uświadomieni w kwestii mojej znajomości słownika branżowego. Jeśli mieli jakieś złudzenia, to ostatecznie zostali z nich odarci i już jestem swoja. Cóż, najwyższy czas.

Ale są plusy dodatnie - bo przecież mogłam mieć dziateczki, co wyglądałyby mnie ciemną nocą płacząc głodne na deszczu, prawda? A tak luzik, mogę tu siedzieć choćby i do północy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz