niedziela, 21 marca 2010

only if you belive it is

Jak wieczorne wyjście do kina na film od lat 10 zakończyć o 3 rano w klubie tańcząc na przemian do zasadzimy ziarno i chałup? Wbrew pozorom - zupełnie prosto. Otóż.

Po pierwsze - nic nie planujemy. Wiadomo bowiem powszechnie, że planowane wyjścia zazwyczaj bywają mniej udane od tych spontanicznych, a poza tym mamy dziś bad hair day i wiadomo - NIGDZIE NIE IDZIEMY. Z takim nastawieniem to faktycznie, więc nie należy się nastawiać.

Po drugie - ale jednak coś tam podświadomie antycypujemy, nie zakładając na siebie sweterka z golfem w romby ani wełnianej spódnicy do kostek, intuicyjnie wybieramy raczej strój bardziej do ludzi, myjemy też tę głowę, choć się nam nie chce (a przecież w kinie i tak będzie ciemno?) i wykonujemy makijaż, choć jak wyżej.

Po trzecie - poza ukochanym mężem zabieramy do tegoż kina przyjaciół, co to wiadomo, że zawsze któryś zaintonuje przeniesienie wieczoru w bardziej dorosłe klimaty. W naszym przypadku jednak nieco częściej (ca. 99,99% przypadków) rolę tę przyjmuje raczej KTÓRAŚ, ale przecież nie jesteśmy szowinistką. Niech i tak będzie.

Po czwarte - pozwalamy luźno rzuconemu pomysłowi rozlać się swobodnie, czekamy, czy ktoś pomysł podchwyci, nie chcemy przecież być inicjatorem wyjścia, bo przecież właściwie to same nie jesteśmy do niego przekonane i żeby nie było na nas, ale będziemy chyba dobrą koleżanką, nie będziemy takie i ostatecznie damy się na mówić.

Po piąte - odprawiamy ukochanego męża całuskiem w czółko na dobranoc do domu. I tu UWAGA! Jeśli tylko możemy, to odprawiamy go wraz z należącymi do nas pojazdami mechanicznym. Niestety, ten punkt planu zawiódł dziś na całej linii - ale okazało się, że jakimś cudem (sometimes I think of six impossible things before breakfast) wieczór o czystej wodzie (jak zwierzę!) nie musi oznaczać kompletnej porażki.

I dalej z górki - wybieramy miejsce, do którego udamy się w doborowym towarzystwie i później to już dowolnie. Można na przykład, jak autorka niniejszego poradnika, tańczyć do wyżej wspomnianego ziarna i chałup. A można robić zupełnie co innego zupełnie gdzie indziej i zupełnie inaczej, jak kto woli.

Najważniejsze, żebyśmy wracając do domu miały poczucie, że jeszcze nie jesteśmy takie ostatnie i gdyby tylko nam się chciało, to hoho. Nic nie jest niemożliwe. I z tym poczuciem wracamy grzecznie do ciepłego domku, włazimy pod kołdrę i zasypiamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz