środa, 7 lipca 2010

nic mi się

Czy Wam się chce?
Bo mnie to się generalnie NIE CHCE. Nic.

Rano nie chce mi się wstać. Ba, nawet nie chce mi się wyciągnąć ręki, żeby uciszyć budzik. Wolę naciągnąć kołdrę na głowę.

Zęby to jeszcze umyję, ale już malować to mi się nie chce. Kiedyś oznaczało redukcję makijażu do zestawu podstawowego, wiadomo: puder_maskara_błyszczyk, dziś krem stanowi doskonałe wykończenie makijażu dziennego.

Obcasów to mi się masakrycznie nie chce nosić. Już nawet kupować przestałam, bo mi się tych 83625 par kurzy w szafie, każde absolutnie boskie i absolutnie nie do noszenia na co dzień, przy balerinach odpadają w przedbiegach.

Nie chce mi się myśleć, w co się ubrać i co zabrać na śniadanie.
Z domu to mi się taaak nie chce wychodzić!

A dalej to już z górki.

Pracować mi się nie chce, wiadomo.
Ale komu by się chciało?

Wieczorem to już kompletnie nic mi się nie chce. Zalegam na kanapie z laptopem i kieliszkiem, i tak zastaje mnie dzień kolejny. Nie chce mi się wstać do lodówki po dolewkę, na szczęście tu w sukurs przychodzi mi MNM. Jemu też się zasadniczo nie chce, ale do kuchni czasem skoczy, nie mogę powiedzieć.

Książek nie chce mi się czytać.
Na spacer nie chce mi się pójść.
Filmów nie chce mi się oglądać.
Sport brzydził mnie zawsze, więc tu się nie liczy.
Nawet gadać mi się nie chce, o pisaniu nie wspominając.
W ogóle myśleć mi się nie chce.

Jedno, co mi się jeszcze czasami chce, to spać.
Zdaje się, że nawet jakaś piosenka o tym była...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz