środa, 14 kwietnia 2010

chwiejna stabilizacja

Wiecie, co jest najgorsze?
Najgorsze jest, jak się żyje z człowiekiem 9 lat praktycznie 24/7, a ten Was W OGÓLE nie zna. I kupuje Wam jogurt gruszkowy.

Jadę sobie dziś rano jak co dzień na zakład w półśnie do pełnego snu (czasem nawet mi się coś śni po drodze!), ocykam się na chwilę na stacji benzynowej - co chcesz na śniadanie (kochanie) - weź mi jakiś jogurt (kochanie). No tak, ale żeby GRUSZKOWY? Co to w ogóle za smak jest? Truskawka, wiśnia - to są porządne, sprawdzone smaki. Wiadomo, czego można się po nich spodziewać, człowiek się czuje bezpiecznie. A nie tak. Teraz mi te małe ziarenka trzeszczą między zębami, no nienawidzę tego po prostu. Gruszka w jogurcie smakuje jak rozmoczona tektura i aromat identyczny z naturalnym. Paskudztwo.

A wydawałoby się, że osiągnąwszy pewien staż pożycia nie trzeba już precyzować smaków jogurtów i jaki chcesz sos do hot-doga. A tu proszę. Ładnie byśmy wypadli w takim na przykład czarparze! Jak to człowiek nie może być niczego w życiu pewien.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz