niedziela, 31 lipca 2011

Podwieczorek

Niespełna kilogram kota otrzymał robocze imię: Podwieczorek. Po dzisiejszym spotkaniu z prawie czterdziestoma kilogramami owczarka okazało się, że pasuje do niego jak ulał.

Podwieczorek ma taką fajną cechę - powoduje ekspresję pozytywnych emocji u większości spotkanych ludzi. Śmiem twierdzić, że nie wywołuje tylko u ostatnich zwyrodnialców, za sprawą których znalazł się na ulicy. Cała reszta radośnie wytyka go palcami "o, popatrz, popatrz, jaki kociak! jaki słodki! jak machnął łapką! o, zieeeewaaaa!!!" i tak w kółko. Bardzo to miłe, nie powiem.

Podwieczorek jest kotem, który jeździ koleją, w swoim niespełna dwumiesięcznym życiu (na oko) przejechał już pięciokrotnie trasę między dwoma dużymi miastami. Trasa jest co prawda nie jakoś specjalnie długa, ale przypadają na nią średnio dwie czterdziestopięciominutowe drzemki Podwieczorka i dwa piętnastominutowe okresy jego aktywności, przy czym aktywność oznacza aktywne próby wlezienia w najbardziej niedostępny zakamarek, pożarcia rąk, na których jest się więzionym oraz dzikich podskoków bez konkretnego celu. Po takim kwadransie Podwieczorek pada bez sił zasypiając na stojąco, a człowiek oddycha wreszcie z ulgą. Na chwilę.

Ale wszystko wynagradzają takie momenty jak teraz - Podwieczorek drzemie słodko na moim ramieniu, mrucząc mi do ucha - i jak można się na takiego gniewać, że przed chwilą usiłował zeżreć kabel internetowy?

A propos - od 15 minut jestem na linii z aster - "wszystkie linie są zajęte, blablabla" - czy ktoś wie, jak zrobić, żeby przepuścić ich internet przez ruter do mojego komputera?? Bo czuję się wielce zniewolona kablem, odwykłam od takich kajdan i bardzo mi z tym niewygodnie. Czuję, że poziom irytacji niebezpiecznie mi wzrasta.

Grr, "infolinia czynna do 23". Se mogę tak wisieć na kablu do białego rana.
Idę do wanny z butelką wina, niech mam coś z życia. Ciao.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz