wtorek, 14 grudnia 2010

north pole & back

Spakowałam kanapki, termos, koce, ciepłe skarpetki, śpiwory, namiot typu "igloo", zapalniczkę samochodową i podpałkę do drewna, naładowałam do pełna obydwa telefony, pożegnałam się z kotem i wyruszyliśmy. I, O CUDZIE!, udało się wrócić do szczęśliwie do domu, w sensie, że nie tylko ja, ale samochód też.

Przejechałam ledwo trochę ponad 500 km, średnia prędkość 37 km/h, czas można sobie łatwo policzyć. Teraz zamykam oczy i widzę zbliżające się pobocze, i czuję tę niepowtarzalną adrenalinę tej jednej sekundy, w której właśnie tracisz panowanie nad kołami i wpadasz w poślizg. Przepaliła mi się chyba żarówka w kontrolce eespe, a jeśli nie, to z całą pewnością potroiła swoje kilkuletnie zużycie w kilka godzin.

Zasady prowadzenia samochodu w warunkach arktycznych są proste: dwie rączki mocno trzymają kierownicę, oczy szeroko otwarte i nie tracimy głowy. Nawet kiedy przed maską takie widoki:

a właśnie zapaliła się kontrolka rezerwy paliwa.

Nawet kiedy trzeba zatrzymać się i zjechać na pobocze na widok każdego TIRa nadjeżdżającego z naprzeciwka, w przeciwnym bowiem razie ryzykujemy zepchnięcie na rzeczone pobocze w sposób niekontrolowany.

Nawet jeśli koła tracą przyczepność średnio co 31 sekund.

Nawet kiedy droga krajowa wygląda tak:

a nam już zamykają się oczy ze zmęczenia.

ZACHOWAJ CZUJNOŚĆ!!!

4 komentarze:

  1. Szacunek! Ja bym zjechała do pierwszego widocznego domostwa. Nie cierpię zimy!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Co nas nie zabije, to nas wzmocni." Pierwsza i przedostatnia zasada dzielnego kierowcy! ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. A ostatnia? Jaka jest ostatnia?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnią zabiera ze sobą do grobu. ;P

    OdpowiedzUsuń