poniedziałek, 14 grudnia 2009

hej, kolęda

dni do świąt: 10
zakupionych prezentów: 0
zaplanowanych prezentów: -2
zakupionych choinek: 0
udekorowanych choinek: j.w.
ozdób choinkowych na stanie: 0
upieczonych pierników: 0
wykonanych ozdób z użyciem pomarańczy i goździków: 0
pomysłów, jak się z tego wszystkiego wymiksować: 63227 na minutę
realnych pomysłów: 2
realnych pomysłów nieobciążonych konsekwencją pobytu w szpitalu i/lub więzieniu: 0
nastrój świąteczny: -127


I po co to wszystko?
Nie żebym planowała jakieś szczególne poświęcenia, bo gotować nie umiem, a sprzątaniem się brzydzę, ale wiecie, jak w tym kiepskim dowcipie - NIESMAK POZOSTAŁ.
Nie lubię, no nie lubię tych świąt i nic na to nie poradzę. Magia sragia. Wcale się nie dziwię, że w święta jest najwięcej rozwodów i samobójstw, aczkolwiek sama jeszcze się waham.

Owszem, istnieje też taka możliwość, że zupełnie niespodziewanie ogarnie mnie cudownie świąteczny nastrój i udam się z lulajżem na ustach szorować kibel i okna, powiększać debet na koncie z szaleństwem w oczach w radosnym tłumie innych świętych mikołajów i że jak to? JA nie upiekę 17 makowców i 62 blach pierniczków, lukrowanych następnie precyzyjne w śnieżynki, każdy o unikatowej, niepowtarzalnej misternej strukturze, wszak wszyscy wiedzą, że nie może być dwóch takich samych? Ależ. I że absolutnie, koniecznie muszę NATYCHMIAST wejść w posiadanie co najmniej półtorametrowego drzewka iglastego, W OGÓLE nie przeszkadza mi sypiące się już dnia następnego igliwie rozściełane na podłodze dużego pokoju ani tym bardziej fakt, że dostępna wolna powierzchnia tejże zmniejszy się w wyniku tego zabiegu o 72%, wszak ono tak świątecznie pachnie i tylko to się liczy! Oraz kolorowe migoczące lampeczki wzdłuż balustrady balkonu od których sąsiedzi dostają oczopląsu i permanentnego wkurwu po kwadransie, bez dwóch zdań, mikołaja wspinającego się mogę ewentualnie w drodze wyjątku tym razem odpuścić, ale w przyszłym roku to już KO-NIE-CZNIE!

Tak, uczciwie przyznaję, że należy rozważyć i taką ewentualność.
Aczkolwiek nie przywiązywałabym się przesadnie do tej myśli.

4 komentarze:

  1. Może trzeba wyjechać gdzieś daleko i wszystko przeczekać?
    Pamiętam, że spędziliśmy tak kiedyś z rodzicami Święta Wielkanocne - w schronisku nad Morskim Okiem. Zeszła lawina i odcięło nas od świata. Bardzo miło to wspominam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zapomnij o lampkach w ksztalcie renifera, widzialam takie na bazarze za 100zl! Plus doniczka z poisencją na oknie;-)
    pozdrawiam
    www.aspoleczna.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Link poproszę. Czuję, że bez tych lampek święta będą kompletną klapą, MUSZĘ mieć lampki!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Alma, na bazarze. To chyba bez linka ;)

    OdpowiedzUsuń