czwartek, 3 grudnia 2009

w paszczy hipopotama

Kolejnym punktem wycieczki był park narodowy Naivasha z jeziorem o tej samej nazwie, słynącym z bogactwa gatunków ptactwa wodnego, zamieszkanego przez kilka rodzin hipopotamich. I o ile ptactwo nas kręci średnio, o tyle hipopotamy wprost przeciwnie. MNM oszalał za obiektywem, mamy 2434589 zdjęć tych pięknych zwierząt w różnych stadiach rozwarcia paszczy i wychylenia nad wodę. Wszystkie oczywiście równie zajmujące, aczkolwiek jeśli pozwolicie, oszczędzę Wam całości, ok?

Ptaszki różne:







I hipopotamy - no sami powiedzcie, czyż nie słodkie?







Prawdziwą atrakcją jest spacer po wyspie Crescent - w końcu na własnych nogach, bo w parkach generalnie obowiązuje zakaz wysiadania z samochodów, dla bezpieczeństwa - PODOBNO na wyspie nie ma drapieżników. Za to są inne zwierzaki:





Z Naivasha pojechaliśmy nad jezioro Nakuru, siedlisko flamingów:



i nie tylko...






Ale i tak hitem dnia pozostały hipopotamy. Choć żyrafa i nosorożec walczyły dzielnie do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz