czwartek, 22 grudnia 2011

być kiciusiem

Robotem wielofunkcyjnym takim, żeby nie było.

Z misetoł end łajn to u mnie na razie głównie łajn. Chociaż nie powiem, drzewo jest, stoi obok kanapy i bawi koty. Taka raczej gabarytowa zabawka, ale ostatecznie może być. Lampeczek nie odważyłam się jeszcze zawiesić, gdyż obawiam się pożaru w wyniku wywrócenia całej aranżacji i dokonania spięcia w instalacji elektrycznej w wykonaniu kochanych sierściuchów pod nieobecność dorosłych na chacie. Ale tak też jest ładnie.

Ponadto sypiam cztery godziny na dobę oraz wykonuję rozmaite akrobacje kuchenne, bo kto powiedział, ze nie da się wyprawić uroczystej wieczerzy wigilijnej bez akompaniamentu dwunastu dziewek kuchennych, robotnych? A jakże.

Oraz w tak zwanym międzyczasie (między kapustą a konkolem - ha, nauczyłam się nowego słowa!) popełniam dobre uczynki zupełnie bezinteresownie, wszak święta to czas magiczny, czyż nie? Na przykład przedwczoraj znalazłam nowy dom takiej jednej czarnej przybłedzie, co mi zamieszkała na klatce schodowej. Uprzejmie proszę mi zapisać po stronie "nie gotować w smole".

O, to już moja stacja, lecę. Jak byśmy się nie słyszeli, to wesołych!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz