piątek, 31 grudnia 2010

to sum up

Szkoda tylko, że za chwilę będę już oficjalnie stara. Reszta spoko, byleby jedenasty nie był gorszy.

Do siego!

czwartek, 30 grudnia 2010

zagubioną autostradą na bani(ę)

Kto powiedział, że nie wystąpię już w tym roku w stroju kąpielowym w plenerze? Ależ!

Okoliczności były akurat sprzyjające, śnieg sypał od dwóch dni i już - już nasypało prawie po pas, zasypało drogi i lasy, ale przecież nie aż tak, żebyśmy się nie przedarli! Co prawda nasze miejskie jeździdełko osłabło na sam widok, więc litościwie zwolniliśmy go z obowiązku świadczenia pracy i za pomocą mini-czołgu z łatwością przedarliśmy się wgłąb dzikiej puszczy, coraz bielszej i bielszej. I gdy tak jechaliśmy, gdy wydawało się, że jesteśmy już w samym środku niczego, to jeszcze dwa kilometry przez pola, pięć kilometrów przez las i już byliśmy na miejscu.

Okolica była malownicza, jak z obraza szaleńca, zapadliśmy się w zaspy po pas i ruszyliśmy raźno ścieżynką w dół, nad rwący (pod metrową warstewką lodu) potok. W chatynce już napalono w oczekiwaniu na nasze przybycie, więc zzuliśmy okrycia wierzchnie i zrobiło się jakby bardziej rześko, ale potem już tylko błogość buchającej z węgli pary i pełen relaks. I serio-serio niektórzy nawet kilka razy kąpali się w przeręblu wyżej wspomnianego strumyka! W temperaturze otoczenia ujemnej. Brr. Z tym, że proszę Was, bez przesady. Ja się tylko natarłam śnieżkiem i też było fajnie. Ale mam zdjęcia w hawajskim stroju kąpielowym na śniegu! Serio, serio.

Człowiek by w życiu nie pomyślał, a tu proszę. Może w przyszłym roku odważę się nawet na ten (tę?) przerębel.

niedziela, 26 grudnia 2010

bo kto bogatemu

Chciałabym napchać kota świątecznym żarciem, no bo co w końcu, niech i on ma coś od życia, ale szczwana bestia się nie daje, patrzy tylko na mnie jak na głupią "serio? i Wy to jecie??". Ano jemy, co zrobić, mus to mus. Pasztet, kulebiak, pieczeń, kurczak na pięć sposobów, gęś, karkówka i schab, a do tego oczywiście odpowiednia garnitura, ziemniaczek lub kasza, trzy rodzaje sałatek, buraczki i obowiązkowa kapusta z grzybkiem. A potem ciasteczka kruche, mak bakaliami i makowce, sernik, piernik i pierniczki, zalać winem, duuużą ilością wina. I jeszcze mandarynki, bo wiadomo. I orzechy. I pierniczek. I.

A kot cwaniak wskakuje jak zwykle z gracją na półkę pod sufitem, dzień jak co dzień, patrzy na nas z politowaniem i wyższością, i trudno mu nie przyznać racji. Ale z drugiej strony - jak to tak bez tego.

Komu pierniczka?

czwartek, 23 grudnia 2010

już za chwileczkę

Wszędzie dokoła szał, a u mnie jakoś spokojnie. Twardo się trzymam, nie dam się zwariować od tuż_po_zniczach, o nie.

Dziś wybieram się na zakupy, wieczorem może polukruję pierniczki, pozawiązuję wstążeczki, a choinkę planuję nabyć jutro z rana (rękami MNM rzecz jasna, ale plan jest mój). Tylko jemioła zwisa mi z lampy od tygodnia.

A teraz zbieram się NARESZCIE ze zakładu w domowe pielesze - i wcielam swój świąteczny plan w życie.

Spokojnych (!!!) Świąt!

wtorek, 14 grudnia 2010

north pole & back

Spakowałam kanapki, termos, koce, ciepłe skarpetki, śpiwory, namiot typu "igloo", zapalniczkę samochodową i podpałkę do drewna, naładowałam do pełna obydwa telefony, pożegnałam się z kotem i wyruszyliśmy. I, O CUDZIE!, udało się wrócić do szczęśliwie do domu, w sensie, że nie tylko ja, ale samochód też.

Przejechałam ledwo trochę ponad 500 km, średnia prędkość 37 km/h, czas można sobie łatwo policzyć. Teraz zamykam oczy i widzę zbliżające się pobocze, i czuję tę niepowtarzalną adrenalinę tej jednej sekundy, w której właśnie tracisz panowanie nad kołami i wpadasz w poślizg. Przepaliła mi się chyba żarówka w kontrolce eespe, a jeśli nie, to z całą pewnością potroiła swoje kilkuletnie zużycie w kilka godzin.

Zasady prowadzenia samochodu w warunkach arktycznych są proste: dwie rączki mocno trzymają kierownicę, oczy szeroko otwarte i nie tracimy głowy. Nawet kiedy przed maską takie widoki:

a właśnie zapaliła się kontrolka rezerwy paliwa.

Nawet kiedy trzeba zatrzymać się i zjechać na pobocze na widok każdego TIRa nadjeżdżającego z naprzeciwka, w przeciwnym bowiem razie ryzykujemy zepchnięcie na rzeczone pobocze w sposób niekontrolowany.

Nawet jeśli koła tracą przyczepność średnio co 31 sekund.

Nawet kiedy droga krajowa wygląda tak:

a nam już zamykają się oczy ze zmęczenia.

ZACHOWAJ CZUJNOŚĆ!!!