niedziela, 25 stycznia 2015

this city never sleeps

6:29, a u mnie 2:29. Nie śpię od 2:45, czyli właściwie od 20:45. Wcześniej spałam trochę, ale jeszcze wcześniej nie spalam 23 godziny ciurkiem. A teraz leżę, jedną ręką trzymam za rękę, drugą słucham chrapania, bo wiem, że kiedy przestanę trzymać i słuchać, to oni też się obudzą. A jest dopiero 6:35.

Na śniadanie zjem naleśniki z nutellą i bananami, a potem się zdrzemnę. Jest fajnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz